niedziela, 15 marca 2015

ZAWIESZAM


Cześć.
Przepraszam, że ogłaszam to miesiąc po ostatnim rozdziale, ale nie mam już co pisać. Powiem Wam, że... wygasłam. Jeśli najdzie mnie wena- napiszę rozdziały, jeśli nie- blogi wkrótce zostaną usunięte. Nie mam pomysłów, motywacji, czasu. Nie mam już niczego, bo już nic nie daje mi inspiracji.
Niestety.
Mam nadzieję, że jednak będziecie wracali do tego opowiadania czasem, by "powspominać" moje wypociny. Byłoby miło. :)
Pa. x

~
Skargi, zażalenia, smutki, etc. można kierować na moje GG (11434299) lub na mojego twitter'a (@silvergracious).

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 2

~Olivia~
- Zaraz będziecie mnie toczyć, zobaczycie.- rzuciłam do dziewczyn.
Rose zabrała nas do siebie na obiad. W życiu tyle nie zjadłam! Ta dziewczyna świetnie gotuje.
- Oj, tam. Nie powiesz, że ci nie smakowało.- zaśmiała się i spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się.
Ah, te jej naleśniki były boskie. A frytki drobiowe. Boże.
- Dobra, Rosie, zatrudniam cię jako swoją kucharkę.- powiedziała Nicole i zaczęła się śmiać.
Szłyśmy gadając o jedzeniu, co jest do mnie nie podobne, aż sobie coś przypomniałam.
- Dziewczyny, wiecie jakiego świetnego chłopaka widziałam na zakończeniu?- spojrzały na mnie, a ja uśmiechnęłam się jak głupi do sera.- Wysoki, z lokami. Widziałam nawet tatuaże. I te spojrzenie. Patrzył na nas. Jego oczy były szmaragdowe. Jezu. Jeszcze się uśmiechnął. Ma dołeczki!- pisnęłam cicho, a Nicole się zaśmiała.- Ej, gdzie jest Rosie?- rozejrzałam się. Stała za nami i patrzyła tępo na nas.- Co się stało?- podeszłyśmy do niej szybko.- Boże, jaka ty jesteś blada! Dobrze się czujesz?
- Dziewczyny, muszę wam coś powiedzieć.- zaczęła cicho.
- O co chodzi?- spytała spokojnie Nicole.
- Bo ja...- zaczęła, ale nie skończyła, bo koło nas zatrzymał się bus, a gdy drzwi się otworzyły ukazał nam się tamten chłopak. Z zielonymi oczami. Uśmiechnął się uroczo.
- Dwa dni właśnie się skończyły.
- Co?- otworzyłam szerzej oczy, a po chwili poczułam coś na ustach i usłyszałam krzyki.
- Harry!- Rose. Harry. Nazywa się Harry.
Zielone oczy.
Dołeczki.
Harry.
I moje powieki zamknęły się, a mnie pochłonęła ciemność.
~godzina później~
Zamrugałam powoli i oślepiło mnie światło. Po chwili spokojniej otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Obok mnie leżała Nicole. Boże, co?!
- Nicole?!- potrząsnęłam nią, a ta mruknęła coś i zaczęła się budzić. Rose.
- Rose?!- do pomieszczenia weszło pięciu chłopaków.
Jednego już poznałam. Harry. Wysokie i umięśnione ciało zielonookiego kroczyło w naszą stronę z gracją, ale i pewną dzikością.
Drugi był blondynem. Miał niebieskie jak ocean oczy. Wydawał się sympatyczny, bo miał bardzo spokojną twarz, ale to nic, skoro nas porwali i nie wiem gdzie jest Rose. Blondynek był szczupły i nie wysoki.
Trzeci miał czarne włosy, ustawione na żelu. Miał ciemne oczy i szedł jak model. Był chudy. I miał tatuaże na rękach. Ok.
Czwarty miał zarost na twarzy i też był wysoki oraz dobrze zbudowany. Przystojny. Bandana zawiązana na jego nadgarstku dodawała mu złego uroku.
Piąty natomiast miał jasnobrązowe włosy, niebieskie oczy i był z nich najniższy. Był szczupły, ale koszulka z krótkim rękawem ukazywała zarys mięśni.
Cała piątka była przystojna, ale to zielonooki loczek zwrócił moją uwagę.
Wyczułam po swojej lewej stronie ruch. Nicole. Obudziła się. Spojrzałam na nią, patrzyła na nich tak samo jak ja. Zszokowana.
- Czego od nas chcecie?- spytała spokojnie, ale wyczułam wrogość w jej głosie. Piątka wspaniałych uśmiechnęła się.
- Was. Po prostu jesteście nam potrzebne.- powiedział blondyn. Miał ciekawy akcent. Uroczy.
- Do czego?- zapytałam, oczekując sensownej odpowiedzi.
- Do...- zaczął szatyn z bandaną, ale nie mógł skończyć, bo do sali weszła wściekła... Rose?
- Nie miało tak być!- krzyknęła, stanęła przed nami i wycelowała w chłopaków pistolet. Naładowany.
Odsunęli się natychmiastowo.- Miało być pokojowo, a wy je po prostu porwaliście.- warknęła. Brunet się zaśmiał.- Zamknij się, Zayn.- zamknął się. Zayn. Dobra. Koniec.
- Co się tu, do jasnej cholery, dzieje?!- krzyknęła Nicole. Była przerażona. Tak samo jak ja z resztą.
Rose się do nas odwróciła, a na jej policzku zobaczyłyśmy siniaka.
- Kto ci to zrobił?!- wstałyśmy szybko, a ona się odsunęła.
- Nie ważne. To to co chciałam wam powiedzieć.- zaczęła i opuściła pistolet. Co?- Jestem agentką. Nie wyjechałam na studia. Nie tylko. Miałam szkolenie. Ci tutaj...- wskazała chłopaków, którzy uśmiechnęli się i pomachali do nas.- ... to ludzie z mojej grupy. Wspólnicy, że tak ich nazwę. Chcieli was, bo dowiedzieli się, że nauczyłam was paru rzeczy.- samoobrona. Westchnęłam.- Chcą was w swoich szeregach. Przepraszam.- skończyła cicho. W jej oczach zamajaczyły łzy i wyszła szybko, zostawiając nas na pastwę losu tych... kretynów.
Zapowiada się gorąco.
___________________________________________________
Witam!
Przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam, ale miałam problemy. Wybaczcie.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba i będziecie cierpliwie czekać na następne.
Miłego wieczora. :)
+
1. Jak myślicie- co będzie dalej?
2. Co Wam się podoba w tym opowiadaniu?
3. Macie/ mieliście już ferie?

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 1

~Dwa dni później~
~Nicole~
- Dziewczyny, zwolnijcie, bo nie mam zamiaru biegać!- zatrzymały się.
Jezu. Olivia i Rose po prostu nie potrafią chodzić powoli. Ja się nie śpieszę, bo po co? One są w gorącej wodzie kąpane, bo zawsze robią coś na szybko. I co z tego wychodzi? Olivię atakują ostre przedmioty, a Rose, jak to ona, najpierw będzie się martwić, a potem śmiać się razem z nami. Tak. Takie jesteśmy. Ups.
Chłodny wiatr rozwiewał mi włosy i czułam soczysty zapach świeżo skoszonej trawy. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Ostatni dzień szkoły. Zapowiada się dobrze. Obym nie zapeszyła.
- Dziękuję.- podziękowałam, gdy do nich doszłam. Skinęły głowami i dalej szłyśmy powoli.
- Jak myślicie co będzie dalej?- spytała cicho Oli. Zmarszczyłyśmy z Rose brwi i spojrzałyśmy na nią.
- Ale w jakim sensie co dalej?- zapytała Rosie, a ja pokiwałam głową, bo także chciałam wiedzieć co chodzi po głowie Olivii.
- No…- zaczęła.- Dziś ty i ja kończymy szkołę.- kiwnęła na mnie.- Rose już skończyła studia, a my dopiero zaczniemy.
Tak, tak. Rose jest genialnym dzieckiem. W wieku 17 lat ukończyła MIT, a w tym wypadku straciłyśmy ją na ponad dwa lata. Od dziecka potrafiła zbudować jednostkę centralną czy też znać na pamięć tablicę Mendelejewa i wiedzieć więcej o fizyce, technologii albo matematyce więcej od najlepszych naukowców. To nie wszystko z jej genialności. Ale nie o tym.
Obiecała, że wróci i słowa dotrzymała. Ale nie wiadomo jak to będzie teraz.
- Wow, wow, wow… Spokojnie, kochana.- zatrzymała się Rose. My również się zatrzymałyśmy i spojrzałyśmy na nią, nie wiedząc zbytnio o co teraz jej chodzi.- Słuchajcie, to, że wedle waszego życzenia, pójdziecie na studia nie znaczy wcale, że nasza przyjaźń się skończy. W przyjaźni nie chodzi o to by być nierozłącznym.- uniosłyśmy brwi z Olivią. Co?- Chodzi o to, by rozłąka nic nie zmieniła. Czy między nami zmieniło się coś, gdy wyjechałam do stanów? Nie.- uśmiechnęła się słabo.- Gdziekolwiek będziecie tam i ja.- skończyła cicho Rosie, a my bez słowa przytuliłyśmy ją mocno.
Usłyszałam jej cichy śmiech i również nas objęła.
- Kochamy cię.- powiedziała spokojnie Oli.
Czułam jej uśmiech, gdy to mówiła. Również się uśmiechnęłam.
- Też was kocham, skarby. Idziemy?- spojrzała na nas Rosie.
- Idziemy. –powiedziałyśmy jednocześnie wszystkie razem.
Jestem pewna, że w promieniu stu metrów było słychać nasz śmiech, a potem ciekawe rozmowy na temat chłopców i przekonania mnie, bym nosiła baleriny.
Nie. Ma. Mowy. Nigdy w życiu. Oczywiście skończyło się to moją wygraną i przewróceniem oczami u dziewczyn.
- Nicole, kocham cię, ale nie możesz cały czas nosić trampków, bo stopy ci się ugotują.- zaśmiały się, a chwilę potem im zawtórowałam.
- Ale to są najwygodniejsze buty, jakie mogą być.- jęknęłam i spojrzałam na nie. Posłały sobie znaczące spojrzenia.
O, nie.
- O, nie. Żartujecie sobie, tak?- otworzyłam szerzej oczy. Ten wzrok znaczył tylko jedno.
Zakupy.
- Zajdziemy po Ciebie po zakończeniu roku. Żadnych sprzeciwów. A, teraz, laski, sio po świadectwa. Mam być z was dumna.- rzuciła na odchodne Rose, klepnęła nas ze śmiechem w tyłki, a potem zniknęła w tłumie.
Ostatni raz w życiu widzę tę szkołę. Zmienili nam dyrektora, który nie lubił, dosłownie, każdego ucznia.
Duży, biały budynek był teraz przyozdobiony fioletowo-żółtymi wstęgami. To były kolory naszej szkoły. Dobrze ze sobą kontrastowały, więc nikt się nie sprzeciwiał. No, może z wyjątkiem chłopaków.
Weszłyśmy z Olivią do środka pod rękę i szłyśmy prosto do sali gimnastycznej. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
W ułamku sekundy obie podskoczyłyśmy, bo dostałyśmy wiadomości. Spojrzałyśmy na nadawcę. Rosalie. Awh.
„Trzymam za was kciuki. Jestem z was dumna. Nie potknijcie się. Robię zdjęcia i nagrywam film. Zaraz się popłaczę. Moje maleństwa kończą szkołę. Ej, dobra, nie rozczulam się. Kocham. Xx”
Jejku, jaka kochana. Zaśmiałyśmy się z Olivią i rozejrzałyśmy się w poszukiwaniu naszej przyjaciółki, ale nie znalazłyśmy jej. - Znajdziemy ją po rozdaniu.- powiedziałam, a dziewczyna stojąca obok kiwnęła głową, poprawiając swoją czarną spódnicę. Ja nigdy nie włożę sukienki. Moje spodenki wystarczyły.
- I tak wyglądasz pięknie, Nicole. Ale zrób nam kiedyś przyjemność i włóż sukienkę.- zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.
- Przemyślę to.- uśmiechnęłam się.- Chodź, zajmiemy miejsca.
Skinęła głową i po dłuższej chwili szukania wolnych krzeseł, usiadłyśmy z przodu i czekałyśmy na rozpoczęcie. Na środek sceny wyszła pani dyrektor i zaczęła swoje przemówienie. Wzięłam głęboki wdech, a przyjaciółka ścisnęła uspokajająco moją dłoń. Posłałam jej uśmiech, który odwzajemniła i skierowałyśmy wzrok na dyrektorkę. Koniec to początek. Prawda
_____________________________________________
Witam po dość długiej przerwie. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Przepraszam za tak długą nieobecność, ale cóż, w końcu wróciłam.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
A jeśli ktoś to czyta to, proszę, niech zostawi po sobie ślad. Nawet uśmiech. Nie wiecie jak to motywuje. :)
~
Z racji tego, że już za 5 dni święta- jejku, jak to szybko minęło- to chciałabym złożyć moim Czytelnikom wesołych świąt, dużo uśmiechu, żadnej nadwagi, spełnienia najskrytszych marzeń i szczęśliwego Nowego Roku. Aby następny był lepszy i tak samo z następnymi. :)
Wesołych świąt! ♥

niedziela, 5 października 2014

Notka informacyjna

Witam!
Przepraszam, że teraz nic nie wstawiam, ale nie mam czasu, żeby napisać. Wiecie, szkoła, dzień w dzień sprawdziany czy kartkówki, a to dopiero początek. Niestety.
Na razie robię sobie przerwę od pisania, do czasu, gdy najdzie mnie wena.
Mam już trochę pomysłów, ale zbieram je, żeby mieć do każdego opowiadania po trochu.
Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
Zawsze możecie do mnie napisać na GG, na Twitterze czy Ask'u. Na pewno odpiszę. 
Jeśli macie do mnie jakieś pytania to możecie zapytać mnie o nie prywatnie lub nawet tutaj, w postaci komentarza. :)
Miłego dnia, Kochani.
Pa. :) x

czwartek, 18 września 2014

Prolog

Obserwowałem je od dłuższego czasu. Nie powinna się z nimi spoufalać. Popełniła błąd przyjeżdżając tutaj. Co było złego w Los Angeles? Brakowało jej tam czegoś? Słyszałem jej śmiech i widziałem uśmiech na jej okrągłej twarzy. A, tak. Brakowało jej wszystkiego co dobre. Ciągłe spotkania, wykorzystywanie jej wiedzy czy jakieś szkolenia na pewno dały jej popalić. Zwracam honor. Przyglądałem się jej przyjaciółkom. Są piękne. Ale jedna z nich szczególnie zwróciła moją uwagę. Była z nich wszystkich najniższa. Czyli inaczej mówiąc najdrobniejsza. Wszystkie były malutkie, ale ona to co innego. Chuda, oliwkowa karnacja, szeroki uśmiech i oczy pozbawione tańczących w nich iskierek, gdy jest sama. Z nimi jest szczęśliwa i to widać. W głowie zadźwięczał mi ich śmiech. Na moje usta mimowolnie wtargnął delikatny uśmiech, wiedząc, że cieszą się bez przymusu. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech. Świeże i chłodne powietrze wypełniło moje płuca, a moje ciało automatycznie się rozluźniło. Lekki wiatr owiał moją twarz. Na ramieniu poczułem czyjąś dłoń. Otworzyłem oczy i spojrzałem w bok. Stojący koło mnie kumpel skinął do mnie głową, bezgłośnie oznajmiając, że idziemy. Złączyłem usta w prostą linię i poszedłem za resztą. Zapowiada się dość nieciekawie. Dla nich, oczywiście. Znów na moje usta wtargnął uśmiech, który nie zapowiadał nic dobrego. Wsiedliśmy wszyscy do busa, a potem jeden z nas zadzwonił do Rosalie Mane. Owszem, znamy ją. Należy do naszej ekipy. Na jej (nie)szczęście. Z nami nikt nie zadziera, a jeśli zadrze to nie wyjdzie na tym dobrze. Wszyscy ucichliśmy i słuchaliśmy rozmowy.
- Nigdzie nie idę.- powiedziała ostro. Niemal warknęła. Zmieniła się. Będzie bardzo ciekawie.
- Idziesz albo Shane zajmie się tobą i twoimi…
- Nie waż się straszyć mnie Shane'm.- warknęła głośno i widziałem jak wszyscy się wzdrygnęli.- Wiecie do czego jestem zdolna. On także. Więc, on nic nie zrobi, jeśli chce mieć w przyszłości dzieci.- dosłownie wszyscy w aucie skrzywili się i złapali za swoje krocze. Czy to dziwne, że ona zawsze każdego przerażała? Nie? To dobrze. Po drugiej stronie usłyszeliśmy ciche westchnięcie.- Słuchajcie, próbuję żyć normalnie bez ciągłych interwencji w rządzie. Okej? Po prostu dajcie mi jeszcze trochę czasu, bym mogła się chociaż przygotować do tego co macie mi do zaoferowania.
- Masz dwa dni.- powiedział inny chłopak. Rose na chwilę umilkła.
- To za proste.- Ma nas.- Jaki jest haczyk?- czułem aż tutaj jak marszczy w zamyśleniu brwi.
- Dołączą do nas twoje koleżanki.- powiedział cicho chłopak.
Czułem jak tętno Rose rośnie. Słyszałem jak ściska w dłoni telefon. Po chwili, która wydawała się być wiecznością, odezwała się, cicho i groźnie:
- Mam dla was niespodziankę.- i rozłączyła się.
Spojrzeliśmy po sobie niepewni tego o czym mówiła dziewczyna.
- Czy ktoś z was boi się tak samo jak ja?
- Jak mnie zdenerwuje to..
- Spokojnie.- odezwałem się, kończąc dyskusję dwójki przyjaciół i przetarłem twarz dłońmi.- Musimy się uspokoić.
- Racja.
- Jasne.
Pokiwałem głową, a potem ujrzałem przed maską wozu ją. Rose stała dokładnie przed nami, a kierowca gwałtownie zahamował. Wszyscy krzyknęli głośno, dziewczyna kucnęła, jakby na rozkaz, by nasz bus zaczął dachować. Nie dziwi mnie, że dachowaliśmy właśnie teraz. Mogłem się tego spodziewać. Gdy samochód się zatrzymał, całe szczęście na kołach, zaczęliśmy wysiadać z auta chwiejnym krokiem. Usłyszałem warknięcie, głębokie i niepokojące. A potem przeładowanie pistoletu.
- Nie waż się.- ciche ostrzeżenie z ust Mane szybko uspokoiło chłopaka. Odetchnęliśmy z ulgą.- Niespodzianka się podobała?- usłyszałem w jej głosie cień uśmiechu. Ta dziewczyna jest nieprzewidywalna.
- Ta, bardzo.- usłyszeliśmy stęknięcie wychodzącego z wozu nasze celowne oko. Zaśmiałem się pod nosem, jak cała reszta, a dziewczyna schowała pistolet.
- Po co chcecie dziewczyny?- spytała ostrożnie.
- Bo są fajne.- powiedział jeden, ale gdy usłyszał strzyknięcie od broni, od razu uniósł ręce w górę na znak poddania się.- Żartuję, żartuję. Drake potrzebuje nowych, a z tego co wiemy to trochę je nauczyłaś i nie są już takie bezbronne.
Zamarła cisza. Spojrzeliśmy na nią. Oddychała spokojnie, ale miała spuszczoną głowę i zaciskała pięści.
- Dwa dni.- powiedziała cicho, a my skinęliśmy głowami.- A teraz walcie się.- rzuciła ostro, odwróciła się i odeszła.
Mówiłem, że będzie ciekawie?
Czysty geniusz w ciele tak słodkiej dziewczyny, która potrafi przestraszyć kilku dorosłych facetów. To jest niemożliwe. Drake porządnie ją wytrenował fizycznie, bo umysłu może jej pozazdrościć nie jeden profesor Harvardu. Już wiem co widzą w niej faceci.

_______________________________________________________

Zgadnijcie z czyjej perspektywy był prolog. ;)
Mam nadzieję, że nie będzie to trudne. A, jeśli będzie to przepraszam.
Chyba da się to przeczytać. Oby.
Czekam na- mam nadzieję pozytywne- komentarze.
Dziękuję.
Moje kochane, dziękuję, że jesteście.
(Olga i Ania.) Kocham Was.
Cześć. :) x 

niedziela, 14 września 2014

Witam!

Cześć.
Tak, to znowu ja, autorka Tantrum, Neverending i Drive Through Feelings.
Strzeżcie się.
Kolejny blog z opowiadaniem.
Yup, znów One Direction.
Zawsze będą chłopcy.
Więc, tak, na opowiadanie natchnęło mnie obejrzenie Avengers, soł, to co pisze będzie inspirowane właśnie dziełem MARVEL.
Trzymajcie kciuki za to, bym pisała to w miarę dobrze, by dało się to czytać.
Dziękuję.
Jeszcze jedna informacja.
Prolog, który dodam, będzie krótki i będzie napisany z punktu widzenia jednego z chłopców. Wasza w tym głowa, by dowiedzieć się z czyjego. ;)
Więc, żeby bardziej nie przeciągać to, znowu, życzę miłego czytania i zostawcie po sobie komentarz, jeśli mój pomysł się podoba.
Hej. :) x