piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 1

~Dwa dni później~
~Nicole~
- Dziewczyny, zwolnijcie, bo nie mam zamiaru biegać!- zatrzymały się.
Jezu. Olivia i Rose po prostu nie potrafią chodzić powoli. Ja się nie śpieszę, bo po co? One są w gorącej wodzie kąpane, bo zawsze robią coś na szybko. I co z tego wychodzi? Olivię atakują ostre przedmioty, a Rose, jak to ona, najpierw będzie się martwić, a potem śmiać się razem z nami. Tak. Takie jesteśmy. Ups.
Chłodny wiatr rozwiewał mi włosy i czułam soczysty zapach świeżo skoszonej trawy. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Ostatni dzień szkoły. Zapowiada się dobrze. Obym nie zapeszyła.
- Dziękuję.- podziękowałam, gdy do nich doszłam. Skinęły głowami i dalej szłyśmy powoli.
- Jak myślicie co będzie dalej?- spytała cicho Oli. Zmarszczyłyśmy z Rose brwi i spojrzałyśmy na nią.
- Ale w jakim sensie co dalej?- zapytała Rosie, a ja pokiwałam głową, bo także chciałam wiedzieć co chodzi po głowie Olivii.
- No…- zaczęła.- Dziś ty i ja kończymy szkołę.- kiwnęła na mnie.- Rose już skończyła studia, a my dopiero zaczniemy.
Tak, tak. Rose jest genialnym dzieckiem. W wieku 17 lat ukończyła MIT, a w tym wypadku straciłyśmy ją na ponad dwa lata. Od dziecka potrafiła zbudować jednostkę centralną czy też znać na pamięć tablicę Mendelejewa i wiedzieć więcej o fizyce, technologii albo matematyce więcej od najlepszych naukowców. To nie wszystko z jej genialności. Ale nie o tym.
Obiecała, że wróci i słowa dotrzymała. Ale nie wiadomo jak to będzie teraz.
- Wow, wow, wow… Spokojnie, kochana.- zatrzymała się Rose. My również się zatrzymałyśmy i spojrzałyśmy na nią, nie wiedząc zbytnio o co teraz jej chodzi.- Słuchajcie, to, że wedle waszego życzenia, pójdziecie na studia nie znaczy wcale, że nasza przyjaźń się skończy. W przyjaźni nie chodzi o to by być nierozłącznym.- uniosłyśmy brwi z Olivią. Co?- Chodzi o to, by rozłąka nic nie zmieniła. Czy między nami zmieniło się coś, gdy wyjechałam do stanów? Nie.- uśmiechnęła się słabo.- Gdziekolwiek będziecie tam i ja.- skończyła cicho Rosie, a my bez słowa przytuliłyśmy ją mocno.
Usłyszałam jej cichy śmiech i również nas objęła.
- Kochamy cię.- powiedziała spokojnie Oli.
Czułam jej uśmiech, gdy to mówiła. Również się uśmiechnęłam.
- Też was kocham, skarby. Idziemy?- spojrzała na nas Rosie.
- Idziemy. –powiedziałyśmy jednocześnie wszystkie razem.
Jestem pewna, że w promieniu stu metrów było słychać nasz śmiech, a potem ciekawe rozmowy na temat chłopców i przekonania mnie, bym nosiła baleriny.
Nie. Ma. Mowy. Nigdy w życiu. Oczywiście skończyło się to moją wygraną i przewróceniem oczami u dziewczyn.
- Nicole, kocham cię, ale nie możesz cały czas nosić trampków, bo stopy ci się ugotują.- zaśmiały się, a chwilę potem im zawtórowałam.
- Ale to są najwygodniejsze buty, jakie mogą być.- jęknęłam i spojrzałam na nie. Posłały sobie znaczące spojrzenia.
O, nie.
- O, nie. Żartujecie sobie, tak?- otworzyłam szerzej oczy. Ten wzrok znaczył tylko jedno.
Zakupy.
- Zajdziemy po Ciebie po zakończeniu roku. Żadnych sprzeciwów. A, teraz, laski, sio po świadectwa. Mam być z was dumna.- rzuciła na odchodne Rose, klepnęła nas ze śmiechem w tyłki, a potem zniknęła w tłumie.
Ostatni raz w życiu widzę tę szkołę. Zmienili nam dyrektora, który nie lubił, dosłownie, każdego ucznia.
Duży, biały budynek był teraz przyozdobiony fioletowo-żółtymi wstęgami. To były kolory naszej szkoły. Dobrze ze sobą kontrastowały, więc nikt się nie sprzeciwiał. No, może z wyjątkiem chłopaków.
Weszłyśmy z Olivią do środka pod rękę i szłyśmy prosto do sali gimnastycznej. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
W ułamku sekundy obie podskoczyłyśmy, bo dostałyśmy wiadomości. Spojrzałyśmy na nadawcę. Rosalie. Awh.
„Trzymam za was kciuki. Jestem z was dumna. Nie potknijcie się. Robię zdjęcia i nagrywam film. Zaraz się popłaczę. Moje maleństwa kończą szkołę. Ej, dobra, nie rozczulam się. Kocham. Xx”
Jejku, jaka kochana. Zaśmiałyśmy się z Olivią i rozejrzałyśmy się w poszukiwaniu naszej przyjaciółki, ale nie znalazłyśmy jej. - Znajdziemy ją po rozdaniu.- powiedziałam, a dziewczyna stojąca obok kiwnęła głową, poprawiając swoją czarną spódnicę. Ja nigdy nie włożę sukienki. Moje spodenki wystarczyły.
- I tak wyglądasz pięknie, Nicole. Ale zrób nam kiedyś przyjemność i włóż sukienkę.- zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.
- Przemyślę to.- uśmiechnęłam się.- Chodź, zajmiemy miejsca.
Skinęła głową i po dłuższej chwili szukania wolnych krzeseł, usiadłyśmy z przodu i czekałyśmy na rozpoczęcie. Na środek sceny wyszła pani dyrektor i zaczęła swoje przemówienie. Wzięłam głęboki wdech, a przyjaciółka ścisnęła uspokajająco moją dłoń. Posłałam jej uśmiech, który odwzajemniła i skierowałyśmy wzrok na dyrektorkę. Koniec to początek. Prawda
_____________________________________________
Witam po dość długiej przerwie. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Przepraszam za tak długą nieobecność, ale cóż, w końcu wróciłam.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
A jeśli ktoś to czyta to, proszę, niech zostawi po sobie ślad. Nawet uśmiech. Nie wiecie jak to motywuje. :)
~
Z racji tego, że już za 5 dni święta- jejku, jak to szybko minęło- to chciałabym złożyć moim Czytelnikom wesołych świąt, dużo uśmiechu, żadnej nadwagi, spełnienia najskrytszych marzeń i szczęśliwego Nowego Roku. Aby następny był lepszy i tak samo z następnymi. :)
Wesołych świąt! ♥